25.6.11

Godzina jak minuta. Tydzień jak wieczność.

Dziś przekonałem się jak wielki wkład ma Młody w moje pojmowanie Szczególnej Teorii Względności.
Jest to teoria Szczególna wybitnie, gdyż dotyczy względności czasu spędzonego z Młodym oraz czasu z nim nie spędzonym.
Oczywiście potomstwo potrafi być męczące i nie zamierzam tego ukrywać. Dość powiedzieć, że wstępnie regularny blog zaczyna rozciągać swoją regularność do rozmiarów miesięcznika, bądź nawet kwartalnika. Ale Młody jest zajmujący...

Jest zajmujący i niesamowicie... niesamowity. Wszystkim jest zainteresowany i o wszystkim chce porozmawiać - najchętniej intensywnie owego czegoś dotykając, ciągnąc za to, ściskając, a w niektórych przypadkach również śliniąc. Czas mija wtedy dość szybko - zwłaszcza, jeśli na komputerze czekają ważne zadania z krótkim terminem wykonalności. Chwila rozpoczęta tuż po porannej kawie, a spędzona na wyjaśnianiu, dlaczego nie opłaca się gryźć sukulentów potrafi się skończyć tuż przed podwieczorkiem, kiedy na "tapecie" pojawiają się inne tematy.

Tak mija czas z Ciekawskim Młodym.

Czas bez Młodego mija zgoła inaczej. Zegarek nie tyka, godziny nie mijają, jest tylko cisza, bezruch i niczym nie rozproszona rozpaczliwa wizja odległego terminu powrotu. I tak - na przykład - przez siedem dni. Niby coś się dzieje, niby jacyś ludzie przechodzą i zaczepiają, ale to wszystko pełznie i ślimaczy się niemiłosiernie.

Kiedy w końcu wracam do domu drzwi otwiera Młody - bo akurat wyprowadza dziadka na spacer (jeden i drugi nauczyli się wspólnych spacerów). Macha ręką, klaszcze, uśmiecha i pędzi dalej poznawać świat. Stojąc w progu i psychicznie moknąc w deszczu bezsilności. Ta Zołza ewolucja znowu wywinęła mi numer i przyszła za moimi plecami. Znów coś przegapiłem...


Przedwczoraj siedziałem i myślałem jak czas biegnie z Młodym w pobliżu i bez niego. Młody podszedł i usiadł mi na kolanach. Popatrzył na ekran, jakby chciał przeczytać, co napisałem, po czym odwrócił się do mnie i spojrzał.

Wielki błękit zdawał się mówić - gdyby mnie ktoś pytał, to mi to wygląda na miłość... ale ja też Cię kocham tato...