19.12.11

Kakastrofa

Wiele zostało powiedziane na temat tego, jak to tatusiowie mają dwie lewe ręce, jeśli chodzi o ubieranie pociech, rozbieranie, przewijanie, czy jakiekolwiek inne próby obsługi dziecka bez użycia obrazkowej instrukcji napisanej (i narysowanej) wcześniej przez małżonkę.

Najczęściej sprowadzają się więc takie informacje do opisów stert rozsypanych pieluch, porozrzucanych skarpetek, koszulek i becików oraz pudru, który - o ile nie obsypuje wszystkich wokoło - zalega tu i ówdzie (zazwyczaj na podłodze i półce pod lustrem) w małych i najwyraźniej niezorganizowanych kupkach...

A skoro już o tym.
Wskaźnik obuleworęczności ma podobno wzrastać znacząco gdy w grę wchodzi przewijanie po zaistnieniu poważniejszego przypadku. Mają oni (mężczyźni) wpadać wtedy w egzaltację, wyolbrzymiać i z prostego zadania robić pantomimę, której nie powstydziłby się Marcel Marceau, a na koniec wycierać ostentacyjnie czoło sygnalizując uporanie się z nie lada zadaniem.

Panowie, w rozchełstanych koszulach, wynoszą wtedy dumnie pociechę na wysoko uniesionych rękach obwieszczając:

To była prawdziwa Kakastrofa.

No ale co tu dużo ukrywać, prawda jest taka, że dla nas, tatusiów, nie ma kakastrofy za małej, czy za dużej - każdą traktujemy tak samo poważnie i z każdą rozprawiamy się tak samo sumiennie.


I właśnie to sobie proszę zapamiętać.