15.7.13

Spacer #30 - Muzeum Kolejnictwa

Kolejny weekend minął nam w miarę bezdeszczowo. Przynajmniej w tej części dziennej. Niedzielny poranek nie zapowiadał jednak aury spacerowej. Dopiero w porze poobiadowej chmury delikatnie się rozwiały i zaczęło świecić Słońce. Drogą głosowania zdecydowaliśmy, że to popołudnie spędzimy na jednym ze spacerów polecanych przez wydawnictwo o którym już wspominałem na blogu. Muzeum Kolejnictwa miało przynajmniej kilka argumentów po swojej stronie - w tym również fakt, że po wakacjach u dziadków Młody rozsmakował się w bajce "Stacyjkowo".

Muzeum znajduje się w samym centrum Warszawy a nad wejściem widnieje szyld nieistniejącej już Warszawy Głównej. Chwilę po minięciu kasy zaczyna się zupełnie inny świat.

No może podkolorowałem, ale jestem przekonany, że każdy facet, który miał w życiu szczęście bawić się kolejką zrozumie, co miałem na myśli, gdy zobaczy te wszystkie modele w przeróżnych skalach...




 ... że o makietach nie wspomnę.


Dość dziwnym wrażeniem było przejście przez pokój z WARSem. Jeśli macie choć trochę więcej lat i pamiętacie, jak wyglądały kiedyś podróże koleją, być może przemknie Wam przez głowę myśl, że może... MOŻE... kiedyś podróżowało się bardziej komfortowo niż dzisiaj.


W części muzealnej obowiązuje zakaz dotykania eksponatów i muszę przyznać, że doskonale rozumiem rozterki Młodego, który chciał dotknąć wszystkiego. Na szczęście są również makiety, które za opłatą (2-5PLN - niestety) uruchamiają kilka składów kolejek i można powrócić do marzeń z dzieciństwa, lub - jak w przypadku Młodego - rozmarzyć się bez granic.

Zaskakująco niezauważalny był największy eksponat:
 
Potem przeszliśmy do skansenu. Nieliczne dostępne do zwiedzania ciuchcie zrekompensowały Młodemu wszelkie zakazy z muzeum. Jeśli doceniacie dziecięcy śmiech - spróbujcie posadzić dziecko przy przepustnicy lokomotywy i dajcie sygnał odjazdu.

Żeby jednak nie rozpływać się tylko w superlatywach - było kilka minusów. Młody może ich nie zauważył, ale...

Trochę żałowaliśmy, że nie udało nam się wejść do kilku pociągów, które były w konserwacji, lub zamknięte z powodu niewystarczającej ilości etatów - tak było np. w przypadku salonki Breżniewa.
A największe rozczarowanie dotyczyło chyba nieobecności zachwalanego przez przewodnik pociągu opancerzonego. Nic to - będziemy mieli powód do ponownej wizyty.

Nie można tego spaceru przyrównać do wizyty w parku, ale klimat dworców z czasów ciuchć parowych można tu odczuć. 
Więcej szczegółów możecie odnaleźć na stronie muzeum - Muzeum Kolejnictwa 


7.7.13

Wściekły na Teściów

Kilka zdań wstępu:
Nie odnieście proszę wrażenia, że jestem ostatnio tylko zły. Życie naprawdę przynosi mi wiele uśmiechów, a nie tylko troski. Nie chcę jednak pisać tylko - parafrazując - o pieluszce Maryni, byle pisać. Chcę pisać o sprawach, które mnie ruszyły, a które może nie są obce i Wam i też będziecie mogli coś na ten temat dopowiedzieć.

I jeszcze - Mówi się, że "rodziny się nie wybiera" - z myślą przede wszystkim o rodzicach. Z teściami sprawa jest jakby bardziej podstępna. Formalnie wybierając sobie Małżonka wybieracie również cały off-set... widzicie ten kruczek?
Najogólniej - nie mam nic przeciwko moim teściom. No może "nic" to za mocne słowo. Lubię ich i szanuję - to tylko niektóre z ich zachowań powodują, że czasem dostaję białej gorączki i chcę bronić siebie i swoje dziecko nawet przed nimi.

Tekst właściwy:

Ponieważ jestem rodzicem zasadniczym (niestety) i bardzo (niemal paranoicznie) opiekuńczym zawsze staram się obserwować kątem oka, czy osoby, które akurat w tej chwili opiekują się Młodym, wykonują dobrą robotę. Oczywiście mam zastrzeżenia.

Kalendarz wskazuje lipiec, a co za tym idzie dla Młodego nadszedł termin pierwszych wakacji u Dziadków. Ja wciąż miałem zastrzeżenia - głównie do upartego ignorowania naszych zaleceń - ale Ukochana przekonała mnie, że w ten sposób nie wypuścimy Młodego z domu przed jego maturą. Z mieszanymi uczuciami przystałem więc na jej argumenty. Pomijam fakt, że było ciężko przez czas jego nieobecności, a zegar domowych porządków wcale nie kręcił się wolniej.

Wreszcie znów się spotkała nasza mała rodzinka... + teściowie. I pojechaliśmy nad jeziorko. Młody się pluskał i chlupał i śmiał... i prychał. Aż wreszcie zmarzł i wyszedł. Po zdjęciu kąpielówek dziadkowie bez skrępowania pozwolili mu pobiegać po plaży. Kiedy - na moje zdziwione spojrzenie - wcale nie zareagowali, po drugim kółku Młodego-Naturysty - powiedziałem wprost, że nie życzę sobie, żeby on paradował nago po plaży. I basta!
- bo on się nie da złapać... rzekła Babcia-Dziewczynka (którą tak wtedy określiłem w myślach, rozpaczliwie rozwiewając wizje, czego jeszcze nie mogła zrobić, "Bo on się nie da" przez ostatni tydzień...
-serio? - zapytałem i nim pytajnik dobrze wybrzmiał Młody siedział mi na kolanach i zakładał koszulkę i spodenki. - Można? Można!

Wtedy zaczęła się cała seria tłumaczeń i zdań typu "nie przesadzaj, sam też pewnie biegałeś..."
Na co padała moja odpowiedź, że od tamtego czasu wiele się zmieniło i że - przede wszystkim - nie życzę sobie tego, a oni jako dorośli powinni to uszanować podczas opieki nad Młodym. Ukochana podzialiła moje zdanie.

Z plaży zeszliśmy mając nad głową chmurę dyskusji. Ale zdania nie zmieniliśmy i Młody już nie udawał Adama. Rzut oka na plażę pozwolił stwierdzić, że z dwóch tuzinów dzieciaków, które tam biegały, żadne nie było roznegliżowane.

Teściowie przez chwilę sprawiali wrażenie, jakbyśmy im odebrali zabawkę.

Wniosek I
Nie chcę powiedzieć, że na każdej publicznej plaży czai się zboczeniec z aparatem. Ale uważam, że czasy zmieniły się wystarczająco niepokojąco, by nasz punkt widzenia miał uzasadnienie. Poza tym - należy szanować również innych - tych którzy na plażę przychodzą bez dzieci i nie chcą oglądać golasów, które - z braku drzew w pobliżu - siusiają na środku plaży. Należy szanować prawo i intymność dziecka, które nie musi wiedzieć w wieku 3 lat, że pewnych rzeczy nie przystoi robić.

Wniosek II
Powoli zdaję sobie sprawę, że za 20-30 lat czeka mnie podobna rozmowa - tym razem z synem i to ja będę zapewne tym, który powie "kiedyś to inaczej było".

Wniosek III
Jeśli jednak należycie do osób, które uważają podobnie, jak Teściowie, to odpowiedzcie sobie na pytanie - dlaczego niby dziecko pa paradować z gołą pupą? Względy estetyczne czy higieniczne?

Estetyka - idźcie sobie na plażę nudystów - tam wszystko będie na miejscu.
Higiena - Pieluszki tetrowe nie umywają się do dzisiejszych jeśli chodzi o stopień higieny, bielizna jest lżejsza i bardziej oddychającai wreszcie...
TO SIĘ MYJE, A NIE WIETRZY.