23.10.13

Zakichana naiwność

Są chwile kiedy dochodzę do wniosku, że każdy ma prawo do odrobiny egoizmu. Czasem nawet do egoizmu wyrażanego głośnym krzykiem, może płaczem i ustawicznym zgrzytaniem zębami... a już na pewno każdy ma prawo do marudzenia. Do podobnych wniosków dochodzę najczęściej pomiędzy kolejnymi atakami kaszlu, zgięty w pół i zasmar... no nieważne - wiecie o jakie okoliczności chodzi.

I to nie jest tak, że "kobieta wszystko zniesie, a facet z 37st. od razu spisuje testament". Bo Ukochana kicha i kaszle już od dwóch tygodni.

Każdy chyba kiedyś chorował i zdaje sobie sprawę, że można albo leżeć i oczekiwać, że się wszystko wokół samo zrobi, albo próbować funkcjonować, co zazwyczaj wiąże się z pewną dozą irytacji: na to, co nie wychodzi, na to, czego się nie da zrobić, czy na tych, którzy jeszcze nie chorują.
My - Jej dzielni mężczyźni - trzymaliśmy się dłużej i staraliśmy się być wyrozumiali. Staraliśmy się nie drażnić Ukochanej naszym zdrowiem i wspomagać jej działania. Chcieliśmy zwalczyć jej choróbsko naszym optymizmem.

Ale to mnie wzięło pierwszego. Walkę z choróbskiem rozpocząłem z zupełnie innej pozycji. Na froncie optymizmu pozostał tylko Młody.

I tu też jest "kruczek" - Młody od kilku dni korzysta z uprawnień trzylatka. Nie do końca się jeszcze pogodził z upływem czasu, ale sukcesywnie sprawdza, na co może sobie pozwolić w tym roku. Mimowolnie doświadczamy więc również nasilonego ataku marudzenia i krzyku z jego strony.

Staraliśmy się jednak nie odwdzięczać mu się tym samym. Ukochanej to wychodziło... mnie może trochę mniej. Obydwoje w swojej naiwności mieliśmy nadzieję, że tym razem nie będziemy chorować rodzinnie i Młodemu uda się wymknąć przeziębieniu.

Dziś nasze nadzieje zostały zweryfikowane. I choć ogólnie panującym uczuciem jest złość - dlaczego to zawsze przytrafia się, gdy jest najwięcej pracy, gdy jest późno, gdy sami jesteśmy chorzy, dlaczego nie możemy mu pomóc od razu - i dlaczego on sam jest tak uparty, że nie ma możliwości zaaplikowania mu nawet najsłodszego syropku...

Tymczasem... to Młody jest najświeższym chorującym, a my musimy przeżuć nasze marudy i zaakceptować tego, który głośniej płacze. Bo kiedy chory Młody płacze, to już nawet marudzić się nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz