30.1.14

Młody i Młodszy - przemknęło przez głowę i zostało tam na dłużej - 01

Dwóch mam Was teraz - to sprawa świeża,
I gdy Was widzę, to wiem dokąd zmierzam.
Że wszystko będzie dobrze na pewno wiem.

Mam teraz w domu dwóch Ananasów,
Na nic innego nie mam już czasu,
I pewnie nerwów dwie tony zjem.

Lecz dobrze mi z tym, bez dwóch zdań,
Choć czasem ze mnie Tatuś-Drań,
Bo kochać, to umieć powiedzieć "nie".

Kochać to wiedzieć, kiedy powiedzieć "może".
"Nie synku, nie możesz pobawić się nożem"
I tak - "owszem, pobawimy się..."

Dwóch mam Was teraz, plus Ukochana
Gęba powinna śmiać się od rana.
Śmieje się serce i za to dziękuję.

Wybaczcie jeśli warknę i tupnę czasem,
postawię w kącie, postraszę basem,
Ale to dlatego, że się o Was boję.

Bo czasem cierpliwość przegrywa z miłością,
czasem złe słowo w gardle... kością...
Czasem... czasem... lecz...

Gdy w Waszych oczach widzę łzy
Głos mi się łamie i serce drży
I cała złość - idzie precz.

18.1.14

Nadejście Przesyłka

Nie oszukujmy się, ale to właśnie w tych szczególnie wyczekiwanych (i mogłoby się wydawać, że również spodziewanych) przypadkach dajemy się najłatwiej zaskoczyć.

W każdym razie tak to jest z Tatusiem-Bajarzem i Ukochaną. Byliśmy pewni, że cokolwiek zrobimy, by przygotować się na nadejście Przesyłka i tak nie będziemy przygotowani w pełni. Zdaliśmy się więc na "to, co miało być" i w ten sposób chcieliśmy zdjąć ze swoich barków przynajmniej odrobinę stresów. W pewnej chwili sądziliśmy nawet, że mamy wszystko pod kontrolą.

A tymczasem - podczas przygotowań do kolejnych odwiedzin w punkcie bocianiej poczty - nic nie zapowiadało, byśmy się mieli pomylić. Przesyłek spokojnie oczekiwał, my również i tylko na chwilę, podczas podróży, Tatuś-Bajarz wpadł w strefę ciszy radiowej. Okazało się jednak, że ta mała chwila braku kontaktu mogła skończyć się tym, że nie zdążyłbym na awizację i byłbym co nieco smutny.

Na szczęście zdążyłem i wszyscy doczekaliśmy się Młodszego. Młody zaś już sprząta swój pokój, żeby mógł się z nim bawić i nim opiekować. Razem z Ukochaną zastanawiamy się, jak szybko dojdzie do pierwszego konfliktu na tle prawa własności zabawek, ale zanim to nastąpi...

...uśmiechamy się niewyspanie.



9.1.14

Czwartek...

..., w którym historia się powtarza, a Tatuś-Bajarz cierpliwy nie jest.

Trochę ponad trzy lata temu pisałem już podobne słowa. Wtedy też nie mogłem się doczekać. Ale wtedy też byłem (na szczęście w błędzie).

Tym razem nie ma żadnych nakrętek, żadnych wyobrażeń, które mogłyby się nie spełnić... jest tylko czysta, 100% niecierpliwość, która wisi w powietrzu i czasem iskrzy powodując spięcia tam i siam.

A Przesyłek się wciąż spóźnia.
A Tatuś-Bajarz... jest wciąż niecierpliwym Tatusiem.

A kiedy w grę wchodzi niecierpliwość, to Wena idzie spać, pracować ani wyspać się nie da, noce są za długie, wszystko dzieje się albo za szybko, albo za wolno, a obserwowanie zabaw Młodego od razu uzupełnia się o jedno z dwojga:

Ale będzie fajnie, jak ich będzie dwóch;
A co to będzie, jak ich będzie dwóch...

A potem znów zerkamy na zegarek i pytamy się wzrokiem - czy to już?




3.1.14

effing in-laws

Czy w życiu każdego rodzica przychodzi taki moment, że najchętniej zabroniłby dziadkom i ciotkom kontaktu z własnymi dziećmi? Czy jest to raczej zjawisko sporadyczne, a może wręcz Tatusio-Bajarzowe?

No bo nie oszukujmy się... Tatuś-Bajarz, choć nazwa na to może nie wskazuje, stara się być tatusiem z twardymi zasadami.

Owszem, pamiętam, że dziadkowie i babcie służyli do rozpuszczania dzieci, do folgowania im i pozwalania na odrobinę więcej. Ale nie jestem w stanie pogodzić się z faktem pozwalania na wszystko. Szczególnie, jeśli to "wszystko" odbywa się w znaczącej niezgodzie z zasadami wprowadzanymi w osobistym domu Tatusia-Bajarza i Ukochanej.

Dzieciństwo to czas względnej beztroski - i staramy się, by Młody o tym pamiętał, ale zgodziliśmy się, że są pewne granice.  Należy je postawić jasno i trzymać się ich sztywno. Dzieci i tak popełnią swoją dawkę głupot - nie łudźmy się - są na to zbyt pomysłowe. Jeśli dobrze rozegramy karty - to nie będziemy im tego ułatwiać - i o to chyba chodzi w wychowaniu, prawda?

Ustalamy więc granice. I przestrzegamy ich w domu i zawsze jakoś to wychodzi. Ustaliliśmy też sobie pewien margines, na który granice mogliby przesunąć dziadkowie. Liczyliśmy się z tym, że kiedy będziemy wracać po wizycie u dziadków, trzeba będzie poświęcić kilka dłuższych chwil na "prostowanie spraw". Nie wiem, jak Ukochana, ale ja łudziłem się, że jeśli granice zostaną przesunięte za daleko, to stanie się to pod naszą nieobecność.

No bo Tatuś-Bajarz i Ukochana uważają, że jednak autorytet rodziców jest wartością bezwzględnie najwyższą. Wszelkie próby jego podważenia mogą się niedobrze skończyć i nie chodzi o to, że ktoś komuś w złości rozbije nos - ale o to, że wynik takich działań skupia się na dziecku i jego kontaktach z rodzicami. Takie partyzanckie, a czasem gówniarskie zachowanie dziadków, może się wydawać zabawne przez moment - do chwili, kiedy latorośl przynosi do obiadu tekst o zięciu lub synowej, którego żadne z nas wcześniej nie słyszało. Nagle robi się niezręcznie.

Co jednak sobie pomyśleć, kiedy dziadek z babcią łamią na kawałki, kruszą i depczą te wskazówki, prośby i zasady wprost - na naszych oczach. i śmieją się, jak małe dzieci, bo wnuk się cieszy.

Można powiedzieć raz... drugi... trzeci... można poprosić i zasugerować.

Gdyby byli mali i nieletni, gdybyśmy nie podejrzewali, że wszystko rozumieją, gdyby nie powiedzieli "dobrze, tak zrobimy", to wszelkie wpadki byłyby łatwiej zrozumiałe i wybaczalne. Ale jeśli jest inaczej, to albo mamy to czynienia z głupotą, albo ze złośliwością.

Daleki jestem od uznania którychkolwiek z dziadków (i babć) za głupich - czyli pozostaje złośliwość...

No i co wtedy...

Krzyk, zgrzytanie zębami, pakowanie manatków i wyjazd do domu?


... i ciche dni, przez tydzień, dwa... miesiąc?