21.9.14

Pierwszy raz po drugiej stronie.

Tatuś-Bajarz był swego czasu całkiem przyzwoitym uczniem. No przynajmniej na tyle przyzwoitym, że nie musiał się obawiać wywiadówek. Prawda jednak była taka, że mnóstwo kolegów z klasy (i koleżanek, by być szczerym) rozważało wynajmowanie noclegów w hostelach na wieczór zebrania z rodzicami. Ogólnie uważaliśmy takie spotkania za niepotrzebną okazję do denerwowania rodziców.
W końcu o naszym losie mieli rozmawiać ludzie, którzy na ogół tylko od nas wymagali...
Drogą tresury doszło więc do tego, że na słowa: "spotkanie z wychowawcą" Tatuś-Bajarz zaczynał się kulić.

Skulił się też i zupełnie niedawno, gdy po raz pierwszy poszedł na Wywiadówkę do przedszkola Młodego. Wciśnięty w małe krzesełko, gdzieś w ostatnim rzędzie, siedział i czekał. Najpierw przemawiała Pani Dyrektor. Przedstawiła program i wytyczne i zasady BHP i wszystkie te drobiazgi, z których Tatuś-Bajarz nie zdawał sobie sprawy, kiedy był dzieckiem, oraz o których nie sądził, że wymagają nagłośnienia, kiedy już dorósł. Później okazało się, że Młody jest oczywiście jeszcze na etapie pierwszym - nie zdawania sobie sprawy, a to z kolei zdezaktualizowałow głowie Bajarza etap drugi.
Potem była chwila dla Pani od języków. Opowiadała tak ciekawie, że przez kilka długich chwil Tatuś-Bajarz zaczął zazdrościć Młodemu szans, jakie się przed nim, w tak młodym wieku, właśnie rozpościerają.

I wtedy właśnie dotarło... przecież to Młody powinien się denerwować, to do niego teraz będę chodził na wywiadówki, to ja będę ten groźny... - myśli przebiegały galopem. Tatuś-Bajarz od razu poczuł się pewniej i rozsiadł się wygodniej na swoim miejscu. Urósł w górę, zadarł delikatnie brodę, rozejrzał sie po twarzach innych rodziców, wbił pięty mocniej w podłogę...


...i spadł z krzesełka.


Dziś nie będzie morału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz