9.9.15

Morning has broken...


Wprawdzie nie był to poranek, a wieczór, ale na brak powodów do podziękowań Tatuś-Bajarz nie mógł narzekać.

Młoda sama miała czas na codzienne marudzenie, ale dziś postanowiła sobie na chwilę odpuścić. W radiu już od pewnego czasu leciała jakaś stara płyta. Młoda zakwiliła (niebezpiecznie dając do zrozumienia, że zaraz może zapłakać.


Tatuś-Bajarz wziął ją więc na ręce, a wtedy z głośników popłynęło:



Młoda - obrana w gustowny ciemnozielony bodziak ze Snoopym - utonęła w ramionach Tatusia-Bajarza. Ucichła przy tym prawie natychmiast, a pod koniec piosenki dała do zrozumienia, że mała Panna będzie teraz odpoczywać.

Tatuś-Bajarz - ubrany w nieco mniej gustowny, ale praktyczny T-shirt, z całkiem świeżymi oznakami noszenia dziecka na rękach - dreptał w małym kółeczku. On również był bardzo cicho.


I tak trwali sobie w jej pierwszym tańcu.


A Młody zasypiał właśnie z Ukochaną w małym pokoju.

2 komentarze:

  1. Dobrze opowiedziane, a piosenką zrobiłeś mi niezłą niedzielę. To ja ładnie podziękuję za tą niedzielę na moim Facebooku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... że nie wspomnę o tym, jaką mi wtedy środę Młoda zrobiła :)

      Usuń