1.9.15

Oczekiwanie... jak ja nie cierpię oczekiwania. Zawsze coś się przegapi.

Są - w szczególności - dwie sytuacje, których Tatuś-Bajarz bardzo nie lubi.
Pierwszą z nich jest pośpiech. Drugą oczekiwanie.W obu przypadkach prawie zawsze coś się skopie, przeoczy, o czymś zapomni  i kto wie, co jeszcze.

Sęk w tym, że Tatuś-Bajarz (wraz z Ukochaną) są właśnie w stanie intensywnego Oczekiwania, a Trzecia Przesyłka - jakby wzorując się na swoich braciach - wcale się nie spieszy, choć jej termin właśnie minął.

No nie powiem, że się tego nie spodziewaliśmy, ale ponieważ przez ostatnie kilka lat nagromadziło nam się trochę "patyny", to i rzeczy do zrobienia "na wczoraj" nie brakuje. Ukochana z resztą całkiem aktywnie potrafi odnaleźć wszystkie niezbędne, choćby najmniejsze, robótki.
I tak przez ostatnie tygodnie Tatuś-Bajarz bawił się w cieślę, murarza, glazurnika, hydraulika oraz ogólnie pojmowaną złotą rączkę i logistyka. Prawie nie starczało mu czasu na balkonowy ogródek.

Rozwiązywaliśmy problemy, jeden za drugim, z taką intensywnością, że któregoś wieczoru, gdy usiedliśmy na spokojnie (eufemistycznie rzecz ujmując), zauważyliśmy, że zapomnieliśmy przedyskutować i zaplanować jeszcze kilku - dość waznych - szczegółów. Oczekując na Trzecią Przesyłkę najwyraźniej wpadliśmy w taką rutynę, że zapomnieliśmy - na przykład - zatankować Familiobus - to był ten moment, gdy Tatuś-Bajarz wreszcie kupił kanister, o któym mówił od dwóch lat. Później niż zwykle zapakowaliśmy też walizkę szpitalną, później wyeksmitowaliśmy Młodszego z łóżeczka (ku naszemu zaskoczeniu zniósł przenosiny, bez jednej kropli sprzeciwu - twarda sztuka).
Fotelik przyjechał w ostatniej chwili i nagle zorientowaliśmy się, że nie da się go zamontować do naszego obecnego, terenowego, wózka spacerowego.
- Tatusiu-Bajarzu - zaczęła Ukochana niepokojąco spokojnie.
- Tak? - odparł zagadniony, pozornie spokojnie.
- ...a co zrobimy z wózkiem?
- ...przecież mamy wózek. Oh... wait... Tym drugim wózkiem...?
-  ahm. - wzięła wdech i...

No bo nie zastanowiliśmy się, czy bierzemy pojedynczy, czy kombi, czy się tam fotelik wpina, czy duże kółka i jaka waga, i żeby nam w samochodzie się mieścił...

- A kolor? - Tatuś-Bajarz nie do końca był pewien, czy zadał to pytanie, bo zmęczony ostatnimi tygodniami i nieco przygnieciony nadcodzącymi, powoli odpłynął w sen, w którym po podwórku ganiał wszelkie możliwe rodzaje wózków. Te zaś, w nosie mając zasady, grały w piłkę pod zakazem gry w piłkę, jeździły na hulajnogach po parkingu i ciągnęły za warkocze małe spacerówki.

Jak dobrze - pomyślał jeszcze tylko - że Ukochana tak nad wszystkim panuje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz